Myślałem, że dzisiejszy dzień pracy upłynie mi na tyle spokojnie, na ile pozwalają warunki zatrudnienia w branży sprzedażowej i wykonywanie obowiązków kierownika ds. kluczowych klientów Głogów. Od rana nic nie zapowiadało, żeby miało stać się coś, co zakłóci codzienną rutynę zawodową. Pracownicy zarządzanego przeze mnie działu pracowali jak zwykle, ja od rana zajmowałem się robotą papierkową, a później poświęciłem wykonywaniu telefonów do najważniejszych klientów.
Już nastrajałem się na koniec dnia pracy i powrót do domu, gdy nagle do mojego biura wpadła jak burza jedna z pracownic i z przerażeniem w oczach powiedziała, że Marysia, nasza najnowsza specjalistka ds. obsługi klientów zasłabła w biurze i nie można jej dobudzić. Normalnie nie toleruję wchodzenia do mojego gabinetu bez pytania, ale tym razem sytuacja była na tyle wyjątkowa, że nawet nie zdążyłem o tym pomyśleć. W ekspresowym tempie dotarłem do miejsca gdzie leżała Maria i razem z podwładnymi próbowałem ją ocucić. W międzyczasie ktoś zadzwonił po karetkę.
Po sprawdzeniu czy Marysia oddycha i ułożeniu jej w pozycji bocznej, bezpiecznej przykryliśmy ją kocem i czekaliśmy na przyjazd karetki. Na szczęście zanim sanitariusze zjawili się w biurze pracownica zaczęła odzyskiwać przytomność i choć nie wiedziała co się dzieje widać było, że nic poważnego jej się nie stało. Wystraszyłem się nie na żarty, bo nie wiedziałem co jest przyczyną nagłego zasłabnięcia Marysi. Po jej powrocie do pracy trzeba ją będzie o wszystko wypytać.