Tydzień temu w drodze do jednego z kluczowych klientów, którymi mam obowiązek się zajmować, przydarzył mi się wypadek, który pewnie na długi czas wykluczy mnie z zawodowego życia. Wyjeżdżając z Płocka w kierunku Warszawy wpadłem w wielką dziurę w jezdni, przez co uszkodziłem sobie felgę, wpadłem w niekontrolowany poślizg i z prędkością 80 km/h uderzyłem w barierę. Na szczęście główne uderzenie nastąpiło od strony pasażera, gdzie siedział jedynie mój laptop, jednak i tak trochę mi się oberwało. Samochód po uderzeniu w barierę skierował się przodem do góry tak, że wylądowałem na dachu. W chwili zderzenia z barierą musiałem chyba na chwilę stracić przytomność, ponieważ nie pamiętam huku związanego z roztrzaskiwaniem się przodu auta o blachę. Ocknąłem się w chwili, gdy znalazłem się do góry nogami, a w nogach czułem obezwładniający ból. Byłem tak wystraszony i obolały, że nie byłem w stanie wysiąść sam z auta. Nie obchodziło mnie czy samochód za chwilę nie wybuchnie, wolałem niczym nie ruszać. Po pięciu minutach zjawiła się karetka i przewiozła mnie do szpitala, gdzie okazało się, że mam złamane dwie nogi, jedną rękę i połamane żebra. Samochód cały poszedł do kasacji, a ja miałem ogromne szczęście, że nie przydarzyło mi się nic gorszego. Moje stanowisko key account managera będzie musiało trochę na mnie poczekać, key account manager Płock. Lekarze przewidują, że do pracy będę mógł wrócić dopiero za trzy miesiące, i to jeszcze nie do końca sprawny.
Blog