Smutno mi się robi na myśl, że powoli kończy się moja przygoda z obecną firmą i stanowiskiem pracy, key account manager Bełchatów. W nowej firmie też będę pracował jako kierownik ds. kluczowych klientów, ale to już nie będzie to samo – nie będę przecież pracował z tymi samymi ludźmi, z którymi w zgodzie funkcjonowałem przez ostatnie 5 lat. Wpędza mnie to w niewypowiedzianą rozpacz!
Nie wiedziałem, że rozstanie z firmą będzie dla mnie takie trudne. Gdy podejmowałem decyzję o zmianie miejsca pracy myślałem głównie o zarobkach i dojeździe z domu. To te dwa czynniki przesądziły o tym, że w końcu wybrałem innego pracodawcę. Nie pomyślałem przy tym, że przez kilka lat pracy w tym samym przedsiębiorstwie przyzwyczaiłem się do ścian i do ludzi, że ciężko będzie mi się z tym pożegnać.
W następny piątek, 13 lutego, moi podwładni i współpracownicy organizują mi przyjęcie pożegnalne. Gdy się o nim dowiedziałem to coś tak bardzo ścisnęło mnie w dołku, że myślałem, że się popłaczę. W tamtej chwili chciałem rzucić wszystko, pobiec do prezesa i poprosić o to, bym jednak mógł zostać. Pomysłu nie zrealizowałem, bo nie miał sensu. Po pierwsze miałem już dograne wszystko w nowej firmie, a po drugie na moje stanowisko czekał już nowy account manager. Jakoś muszę przetrwać to rozstanie i spróbować nie rozbeczeć się na przyjęciu pożegnalnym. Wiem, że akurat do tego jestem zdolny.