Mój brat, Jacek, który przed dwoma miesiącami został zatrudniony na stanowisko kierownika ds. kluczowych klientów w przeciągu zaledwie kilku tygodni zmienił się nie do poznania. Ciężko mi to mówić, ale mój młodszy braciszek prawie z dnia na dzień zmienił się w nieprzyjemnego bufona przeświadczonego o swojej wyższości nad innymi i zachowuje się jakby pozjadał wszystkie rozumy. W luźnej rozmowie czasem wychodzi z niego dawny Jacek, jednak w większości sytuacji mam wrażenie, jakbym siedział i rozmawiał z osobą, której zupełnie nie znam. Niby znamy się od prawie 28 lat, a jest tak, jakbym swojego brata poznawał na nowo.
Nawet mama, z natury kobieta dobrotliwa i bardzo spokojna zauważyła, że z jej najmłodszym synem dzieje się coś nie tak. Gdy odważyła się powiedzieć Jackowi, że nowa praca bardzo go zmieniła, on jedynie zmierzył ją swym nowym groźnym wzrokiem i powiedział, że gada głupoty i lepiej żeby nic nie mówiła. Mamie nie pozostało nic innego jak zawstydzić się, zasmucić i powolnym krokiem udać się do innego pokoju. Jacek od zawsze był ulubieńcem mamy – dobrym, otwartym i zawsze chętnym do przytulania najmłodszym dzieckiem, dlatego teraz ciężko jest się jej przestawić na nowego, oschłego Jacka.
Nie wiem dlaczego mój brat zmienił się aż tak bardzo i zachowuje, jakby piastował przynajmniej jakieś dyrektorskie stanowisko. Przecież zawód key account managera, key account manager Częstochowa, nie jest ani bardzo prestiżowy ani najwyższy w hierarchii. Można powiedzieć, że jest to niemal najniższe stanowisko kierownicze w strukturach firmy zajmującej się sprzedażą. Jak widać mój brat albo nie jest tego świadomy, albo po prostu woli o tym nie myśleć. Dla niego kierownik to kierownik.