W firmie, w której od dwóch lat pracuję na stanowisku przedstawiciela regionalnego, zatrudnionych jest trzech różnych kierowników ds. kluczowych klientów, którzy między innymi zajmują się organizacją pracy swoich podwładnych, czyli nas – przedstawicieli. Każdy KAM (key account manager) ma pod sobą trzech przedstawicieli, nad których pracą muszą czuwać. Ja niemal od początku swojej przygody ze sprzedażą pracuję pod nadzorem Sylwii, która posiada najdłuższy staż ze wszystkich KAM w naszej firmie. Sylwia jest kobietą pewną siebie i dobrym pracownikiem, jednak czasem brakuje jej zrozumienia i ludzkich emocji. Na co dzień nie mam co narzekać na swojego przełożonego, ale czasem zdarzają się dni, że miałbym ochotę wygarnąć tej babie wszystko co myślę na jej temat. Tego jednak zrobić nie mogę, bo skutkowałoby to moim natychmiastowym zwolnieniem. Sylwia jest bowiem córką bardzo dobrego kolegi szefa.
Najlepszym i najbardziej wyluzowanym key account managerem jest Janek, zatrudniony na stanowisku od nieco ponad pół roku. Przez ten krótki okres praktyki zawodowej Jan nie zdążył jeszcze przesiąknąć kierowniczym stanowiskiem i nadal zachowuje się jakby pracował w przedstawicielstwie. Jego metody pracy są dość oryginalne, ale prowadzą do bardzo dobrych wyników. To zapewne dlatego zarząd przymyka oczy na pewien ekscentryzm Janka. Najważniejsze, że sprzedaż cały czas rośnie.
Ostatnim i najgorszym kierownikiem, key account manager Koszalin, jest Dariusz – człowiek, który pozjadał wszystkie rozumy i wszystko wie najlepiej. Pod jego kierownictwem przedstawiciele chodzą jak pod dyktando i nikt nie śmie się odezwać. Cieszę się, że Dariusz nie jest moim kierownikiem!